Przemysław Gintrowski był pod ogromnym wrażeniem, jak jego Mistrz Duchowy- Zbigniew Herbert operował w swojej twórczości słowem. I przyznawał, że gdy ktoś przynosił mu wiersz i prosił, żeby go ocenił albo Przemek napisał do niego muzykę – robił mały test. – Zamazuję jedno słowo, albo jeden wers i patrzę co się dzieje. Jeżeli utwór po takim barbarzyństwie nadal istnieje, to znak, że to „coś” to nie jest wiersz. U Herberta wystarczy zamazać jedno słowo i nie ma wiersza. Wiersz się rozpada– opowiadał Przemek.