Wyjątkowość tegorocznych „Pamiątek”, tego „cudu nad Parsętą”, polega nie tylko na tym, że (tu pozwolę sobie użyć słów Herberta) „wbrew najgorszym przewidywaniom wróżbitów pogody” festiwal w tych pandemicznych warunkach mimo wszystko się odbył. Ale także na tym, że wydarzyło się na nim „więcej i lepiej”. Nie mówię oczywiście o publiczności, zmuszonej trzymać dystans na swoich fotelach z napisem „miejsce zdezynfekowane”. Mówię o festiwalowym programie.
Przyzwyczailiśmy się widzieć w Przemysławie Gintrowskim przede wszystkim barda z gitarą, piewcę najdonioślejszych wartości. Organizatorzy Przeglądu też go takim pokazują – co widać na plakacie i co przypominała „Modlitwa o wschodzie słońca”, rozpoczynająca każdy festiwalowy dzień w sali koncertowej RCK. Jednak twórczość Gintrowskiego to przecież także setki godzin świetnej muzyki, często ilustracyjnej, bogatej w nastrojowość, w aranżerskie koncepty. Ważną częścią dorobku Mistrza jest muzyka filmowa, w tym do tak ważnych filmów jak „Matka Królów” czy „Nadzór”.
Na niedzielnym koncercie, który odbył się 12 lipca br. w sali widowiskowej Regionalnego Centrum Kultury im. Z. Herberta, widzowie mieli okazję posłuchać muzyki do dwóch filmów Macieja Ślesickiego: filmu „Show” z 2003 roku oraz filmu „Tato” z 1995. Na scenie spotkał się niecodzienny zestaw wykonawców, mianowicie: po lewej za fortepianem Hadrian Filip Tabęcki (który filmową muzykę Gintrowskiego rewelacyjnie zorkiestrował), obok niego klarnecista (po tym, co wyczyniał z basowym instrumentem w utworze „Pościg”, chciałoby się powiedzieć: szalony klarnecista) Mariusz Jeka, prawą połowę sceny zajęła Kołobrzeska Orkiestra Kameralna, pod dyrekcją Antoniny Poli Banaś. Instrumentalna narracja skomponowana przez Przemysława Gintrowskiego i zaaranżowana przez Hadriana Tabęckiego wiodła widzów tego spektaklu przez radości, zdziwienia, smutki, gniewy i zadumy, ilustrowana obrazami deszczu, zieleni, chmurnego nieba… (ten element przedstawienia: obrazy wyłaniające się na ekranie zza orkiestry, sprawił wrażenie raczej garści sygnalizowanych pomysłów, niż gotowej warstwy obrazowej koncertu). I jeszcze motywy muzyczne z „Taty”, i jeszcze wiotka i delikatna Julia Gintrowska, wyłaniająca się zza orkiestry, by zająć miejsce za samotnym mikrofonem i zaśpiewać. „A ja jestem, proszę pana, na zakręcie…” – ta piosenka filmową się stała dopiero niedawno, za sprawa filmu „Underdog”, a pochodząca z filmu „Tato” „Tylko kołysanka” – na Przeglądzie wykonana dwa razy w konkursie, raz w koncercie laureatów – tu, w wykonaniu Julii Gintrowskiej, obudziła szczególnie mocne wzruszenia. Usłyszeliśmy jeszcze, w wykonaniu Autora, piosenkę z czołówki „Zmienników” Barei, jeszcze bisy, jeszcze aplauz, i tak skończyły się kołobrzeskie „Pamiątki”. Festiwal premier. Muzyka i słowo ponad zgiełkiem i bełkotem.
Wojciech Czaplewski
Fot. Karol Skiba