Bardzo Przemka ceniłem. Poznałem go, o ile dobrze sobie przypominam, w 1979 roku. To były juwenalia w Toruniu, na których występował z grupą Piosenkariat Warszawski. Tam się poznaliśmy. Potem spotkaliśmy się na festiwalu w Opolu. Ja występowałem z 60 minut na godzinę, a Przemek grał z Kaczmarskim i Łapińskim. To było trio, któremu zawdzięczamy słynne „Mury”. W stanie wojennym bezpieka wywalała mnie z kolejnych mieszkań i przez jakiś czas korzystałem z gościny państwa Hani i Janusza Kijowskich. Tam przez parę miesięcy mieliśmy dość częste kontakty. On wtedy nagrywał jedną ze swoich płyt, która przez długi czas funkcjonowała w drugim obiegu. Przemek był świetnym interpretatorem tekstów Herberta. Zresztą wszystkie piosenki, które tworzył, były po prostu dobre i dla nas niezwykle ważne. Ludzie, słuchając ich, mieli ciarki na plecach i o to chodziło. Przemek interesował się tym, co się działo w kraju, i poprzez swoje piosenki starał się o tym mówić. A to, jak o tym mówił, dało nam wiele wiary i nadziei, że możemy z komuną zwyciężyć. Tego potrzebowaliśmy. I w stanie wojennym, i w późniejszych latach dekady Jaruzelskiego.
Tadeusz Sikora