Przemysław Gintrowski był postacią wyrazistą, tak w swojej twórczości, jak i w prezentowanych poglądach. Dobrze to oddaje anegdota o starciu się artysty z ówczesnym marszałkiem senatu Bogdanem Borusewiczem. Miało to miejsce w lipcu 2011 roku, podczas Festiwalu Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego „Nadzieja” w Kołobrzegu. Przemysław Gintrowski wziął wówczas udział w tzw. Nocy Antycznej podczas której śpiewał piosenki do wierszy Zbigniewa Herberta. Kiedy doszło do bisów, bard powiedział do publiczności: „Proszę Państwa, dzisiaj tzw. komisja Millera opublikowała swój raport na temat katastrofy smoleńskiej. Niech odpowiedzią na ten haniebny raport będzie wiersz Zbigniewa Herberta pt.”Guziki”.”.Po koncercie wzburzony marszałek Borusewicz zarzucił w bezpośredniej rozmowie dyrektorowi festiwalu, że ponosi winę za to, co powiedział artysta ze sceny. Dyrektor „Nadziei” odpowiedział marszałkowi, że „żyjemy w państwie demokratycznym w którym nie obowiązuje już cenzura” i że on, jako dyrektor festiwalu nie ma wpływu na to, jak artysta zapowiada swoje piosenki. – O, tam stoi artysta, to niech pan marszałek sam powie mu o swoim oburzeniu – zakończył rozmowę dyrektor . Marszałek nie dał za wygraną i podszedł do Przemysława Gintrowskiego, którego ze złością w głosie zapytał: czy Pan czytał cały raport komisji Millera, aby wypowiadać się w taki sposób, jak to uczynił Pan ze sceny? A Przemek spojrzał na pana marszałka i spokojnym głosem odrzekł: Panie marszałku, ja nie muszę czytać raportu Millera, aby wiedzieć, że jest on haniebny!