Pamiętam wielki koncert Gintrowskiego w Muzeum Archidiecezji. Piękny i wzruszający. Przemek śpiewał w niezwykłym uniesieniu. W koszuli „a la Słowacki. Ze swoją muzyką tworzył wówczas niezwykłe misterium. Śpiewał „Raport z oblężonego miasta”. To była sztuka najwyższych lotów. Patrząc po latach na jego rozwój, mogę powiedzieć, że był on wybitnym artystą. Niestety, nie dość docenianym. Zdecydowanie bardziej zdolnym niż robiący międzynarodową karierę Preisner. To, co robił Gintrowski, było intelektualnie ciekawsze.
Andrzej Gelberg